Narzędzioholicy

Drewno to materiał z duszą

Tak twierdzi Przemysław Kret, który wraz z synem Bartłomiejem zdobyli tytuł Mistrzów Polski Parkieciarzy w formule Ojciec & Syn „Następne Pokolenie”.

– Przede wszystkim gratuluję zwycięstwa. Czy emocje już opadły i dotarło do Państwa, że jesteście laureatami tak prestiżowych zawodów ?

– Jeszcze nie do końca, ale powoli dociera. Przede wszystkim bardzo się cieszymy, bo rywalizacja była zacięta i do ostatniej chwili nie było wiadomo kto zwycięży. Napięcie było ogromne i emocje sięgały zenitu. A potem była radość i duma. Wkrótce okazało się, że z naszego sukcesu cieszyła się nie tylko najbliższa rodzina i przyjaciele, ale informacja szybko dotarła do Głowna, w którym mieszkamy i otrzymaliśmy wiele gratulacji także od osób bliżej nam nie znanych. Syn natomiast dostał mnóstwo „lajków” od kolegów, a kolejne gratulacje i miłe powitanie otrzymał od uczniów i nauczycieli, gdy wrócił do szkoły. Jest bowiem jeszcze uczniem Zespołu Szkół Budowlano-Technicznych o kierunku stolarskim w Łodzi.

– Czy wcześniej uczestniczył Pan w jakichkolwiek zawodach parkieciarzy ?

– To był mój debiut. Wprawdzie wielokrotnie byłem na podobnych zawodach – i to nie tylko w Polsce, ale także w innych państwach europejskich. Jednak nigdy nie brałem udziału w rywalizacji, bo trudno było mi pokonać tremę żeby stanąć w publiczne szranki. Natomiast zawsze podobała mi się taka formuła promocji zawodu parkieciarza.

– Co więc przekonało Pana do wzięcia udziału w tych mistrzostwach ?

– Tak naprawdę nie co, a kto. Dałem się namówić Piotrowi Pióro, który zna mnie i wiedział, że od pewnego czasu przyuczam do zawodu też syna Bartka. Przekonał mnie, że spełniamy wszystkie warunki, a rywalizacja może spodobać się nie tylko mnie, ale także synowi, który dostanie bodziec, aby jeszcze chętniej doskonalić umiejętności. Pomyślałem, że warto się przełamać, a ponieważ Bartkowi też spodobała się idea, to postanowiliśmy zgłosić swój akces. I teraz, z perspektywy czasu, bardzo się cieszę. Bartek również. Odtąd sam będę namawiał innych, aby nie bali się próbować, bo to nie tylko świetna zabawa, ale także doskonały bodziec do podnoszenia swoich umiejętności. Poza tym to miłe uczucie, gdy dobrze wykonywana praca zostaje doceniona i znajduje uznanie obiektywnych obserwatorów.

– A jak na tle zawodów, które wcześniej Pan obserwował prezentowały się wrześniowe mistrzostwa ?

– Z całą odpowiedzialnością twierdzę, że były to zawody, które w najmniejszym stopniu nie odbiegały poziomem od największych imprez tego typu w Polsce i Europie. Mam tu na myśli i poziom uczestników, i poziom organizacyjny. Mistrzostwa były perfekcyjnie zorganizowane i dołożono dużych starań, aby przebiegały w przyjaznej atmosferze, a każdy z zawodników miał równe szanse. W tym celu, tydzień przed zawodami, odbyło się szkolenie, podczas którego każdy mógł poznać narzędzia, którymi będzie posługiwać się podczas zawodów. Wszyscy zapoznani zostali także z przepisami BHP, a pracę oceniało międzynarodowe jury, w skład którego wchodzili sędziowie nie tylko z Polski, ale również Czech, Austrii i Białorusi. Wiarygodności imprezie dodawali też sami organizatorzy Jakub Gosk – właściciel portalu Narzędzioholicy.pl oraz wydawca kwartalnika „The TOOLS”  oraz fejsbukowa grupa “Parkieciarze” z założycielem Jarosławem Gawiną na czele, którzy za cel obrali pokazanie, że fach jakim jest układanie parkietów nie umiera, a wprost przeciwnie: przechodzi z ojca na syna.

– No właśnie, a co sądzi Pan o samej formule – Ojciec & Syn ?

– Uważam, że to doskonały pomysł na promocję tego rzemiosła oraz rodzinnych firm w ogóle. Taka formuła pozwala uczestnikom pokazać, że więzi krwi sprawdzają się nie tylko w życiu rodzinnym, ale także mogą być ważnym elementem budowania dobrze prosperującego biznesu. Ponadto jest okazją do przedstawienia i docenienia rodzin, w których z ojca na syna przekazywane są tradycje parkieciarskiego rzemiosła. Wprawdzie w mojej rodzinie jestem pierwszy, który życie zawodowe związał z układaniem parkietów, ale wszystko wskazuje, że nie będę ostatnim, gdyż Bartek deklaruje pójść w moje ślady. Cieszę się z tego bardzo, gdyż moim zdaniem praca z tak szlachetnym materiałem jakim jest drewno to coś więcej niż tylko zarabianie pieniędzy. Moim zdaniem drewno ma dusze. Jest wdzięcznym surowcem, przyjaznym człowiekowi i środowisku naturalnemu. Praca z nim przynosi ogromną satysfakcję i choć wymaga dużej cierpliwości oraz dokładności to odwdzięcza się nieporównywalnym – z innymi materiałami – efektem końcowym.

– Proszę powiedzieć coś więcej na temat konkursowego zadania, które było oceniane ?

– Przede wszystkim brane pod uwagę były precyzja cięcia, zachowanie zasad BHP, jak np. zachowanie czystości na stanowisku pracy, a także współpraca ojca z synem. W pierwszym dniu zawodów wykonywaliśmy trasowanie, czyli przygotowanie płyty pod układanie paneli. Każdy dysponował taką samą ilością klepek: 45 klepek dębowych, 24 klepki dębu wędzonego oraz 24 klepki parkietu jesionowego. Szablon, czyli forma ułożenia paneli w kwadracie o wymiarach 1,34 m x 1,34 m był identyczny dla wszystkich. Mieliśmy jednak swobodę w zakresie kolorystki i tego jaki kolor będzie dominujący. Decyzję o wyglądzie naszej pracy podjęliśmy razem z Bartkiem. Po pierwszym dniu zajmowaliśmy drugie miejsce, ale na szczęście w kolejnym dniu nasze szlifowanie i wykończenie zyskało uznanie w oczach sędziów. W tym elemencie wykazał się głównie Bartek. Pokazał podczas frezowania duży kunszt, ale w ogóle wykonał on bardzo dużo pracy, co w mojej ocenie okazało się decydujące i przeważyło werdykt jury na naszą korzyść

– Wypada więc tylko pogratulować i życzyć obrony tytułu w przyszłym roku ?

– Mam nadzieję, że zawody odtąd będą rozgrywane cyklicznie, gdyż stały na bardzo wysokim poziomie i warto byłoby je kontynuować. Na pewno byłoby to z pożytkiem dla całej branży, a ta jak wiadomo zmaga się z ogromnymi problemami związanymi choćby z zalewem tanich podłóg ze sztucznych tworzyw. Na zakończenie chciałbym w imieniu swoim i Bartka raz jeszcze podziękować organizatorom oraz sponsorom za profesjonalizm i hojność. Nagrody były nie tylko bardzo atrakcyjne, ale przede wszystkim praktyczne i przydatne w naszym zawodzie. Chcielibyśmy też podziękować i pogratulować pozostałym uczestnikom zawodów. Wszyscy pokazali wielki kunszt, a mimo że rywalizacja była zażarta to toczyła się w koleżeńskiej, pełnej fair play, atmosferze.