StanleyWorks

Zakrętarka STANLEY® FATMAX® V20SFMCF810D2K-QW

Żółte jest piękne, przynajmniej mi się podoba. Ja wiem że dla wielu może się to wydawać dziwne ale mi te narzędzia się po prostu podobają. To już jest ta półka cenowa i jakościowa że musiały się wyróżniać czymś jeszcze. Testowany model ma bardzo ładne linie, spasowanie wszystkich elementów i wykończenie gum oraz plastików nie pozostawia nic do życzenia. Przyglądałem się detalom dość długo i nie znalazłem żadnego szczegółu do którego mógłbym się przyczepić. Kolor charakterystyczny żółty ma swoje zalety – widać go z daleka w kupce materiałów, trocin czy gruzu. Jest gumowana tam gdzie trzeba i bardzo fajnie wyważona – nie miałem takiego wewnętrznego – nie – kiedy musiałem nią pracować, od początku sięgałem po sprzęt z przyjemnością. Ja wiem że to nie auto czy dziewczyna – ale większość narzędzi akumulatorowych Stanleya jest zwyczajnie ładna, wykonana bardzo estetycznie i z dbałością o szczegóły.

Zakrętarka to prosty sprzęt, testowałem model SFMCF810D2K i czas na informacje bardziej konkretne niż wygląd. Całość przychodzi zapakowana w standardową walizkę  w której oprócz naszego urządzenia jest też ładowarka i akumulatory.  Sprzęt leży wygodnie w dłoni, gumowany jest wszędzie tam gdzie trzeba więc nawet pracując spoconą ręką nie było z nim problemu. Zarówno spust jak przełącznik kierunku znajdują się w miejscu standardowym i intuicyjnie trafiamy we właściwe miejsce. Zakrętarka wyposażona jest w silnik bezszczotkowy, co ma swoje przełożenie na czas pracy na akumulatorach, masę narzędzia i jego smukłość. Bądź co bądź ma to też wpływ na ogólne odczucia z pracy, bo w zestawie otrzymujemy dwa akumulatory V20 – nie mylić z akumulatorami 20V – są one 18V i mają pojemność 2Ah. Przy silniku szczotkowym w zestawieniu z tak małymi akumulatorami musielibyśmy częściej sięgać do ładowarki – co odbiło by się znacząco na ogólnej opinii na temat tego sprzętu. Zapinanie akumulatora jest wygodne i sprawdza się doskonale zarówno w rękawicy jak i bez. Z przodu mamy jedną diodę LED doświetlającą miejsce pracy i sprawdza się ona naprawdę fajnie, jest też bardzo ciekawie obudowana przez co nie razi w oczy kiedy pracujemy z zakrętarką na wysokości twarzy. Uchwyt bitu to standardowe gniazdo ¼”, i tu bardzo ważna uwaga pamiętajcie o używaniu bitów udarowych, zwykłe mieli albo się rozpadają. Nie pytajcie skąd wiem J  Mały silnik ale o sporej mocy – mamy tu 170 Nm momentu obrotowego i to wystarczająco dużo żeby zapomnieć o wkręcaniu małych wkręcików na wagę z marketu, w twardym materiale zwyczajnie je urywa. Urządzenie generuje do 2800 obr./min i 3500 uderzeń na minutę. Całość spina się w bardzo rozsądną całość, która odpowiednio wykorzystywana daje ogrom możliwości.

U mnie zaczęło się od niespodzianki – dlaczego? Otóż wyjąłem sprzęt z walizki i nie sprawdzając parametrów zabrałem na montaż metalowych regałów z paczek, roboty było sporo i na szczęście wziąłem ze sobą dwie zakrętarki bo byłbym w kiepskim położeniu. Możecie sobie wyobrazić co 170 Nm zrobiło ze śrubami z taniego marketowego regału, urwałem dwie zanim spojrzałem na etykietę na walizce. Okazało się że moja mała pszczółka to diabeł w niedzielnym ubranku i za swój brak ogarnięcia zapłaciłem co prawda niewielką cenę ale zapamiętałem tą lekcję. Całość nie waży zbyt wiele więc kiedy zostałem poproszony o pomoc w naprawie ambony myśliwskiej wiedziałem co zabrać ze sobą, praca w większości na drabinach, wymiana dwóch uszkodzonych zastrzałów i naprawa dwóch ścian które uszkodziła gałąź urwana przez wiatr trwała chwilę, odpowiednie wkręty i bezszczotkowy silnik zrobiły robotę, zresztą nie tylko w tej sytuacji…

Podsumowując, zakrętarka to przydatny sprzęt – ten ze względu na swoje parametry raczej nie sprawdzi się wam przy drobnych wkręcikach, ale za to da wam dużo możliwości tam gdzie potrzebna jest moc i niewielkie gabaryty…

Tagi: